W rolach głównych:
-olej ze słodkich migdałów
- l cysteina
- maska kallos
-balsam zakwaszający Strapiz acid balance
Szczerze mówiąc bałam się zastosować płukankę ze względu na przykry zapach (na którymś forum ktoś porównał go do zapachu "czterech liter" szatana, nie wiem, ale jak dla mnie to bardzo dobre określenie). Dlatego wpadłam na pomysł wsypania tego szatańskiego proszku w ilości nieprzekraczającej połowy małej łyżeczki i wymieszania razem z 3-4 łyżkami maski "Kallosa z olejem lnianym". A ze miałam już na głowie położony olej ze słodkich migdałów, to po chwili mieszanka l-cysteiny i maski wylądowała na moich włosach w celu zemulgowania oleju.
Całą miksturę trzymałam ok. 1,5 po czym zmyłam szamponem Babydream, a wisienką na torcie stał się balsam zakwaszający, który tak jak l-cysteina leżał nieużywany na półce już dłuugo dłuugo.
Ja z efektów jestem w miarę zadowolona, chociaż od razu po myciu (bez czesania, po nim jest gorzej) moje włosy wyglądają jak zawsze miernie :) Po lewej przed, po prawej stronie po.
Po prawym zdjęciu można stwierdzić , że powinnam próbować wydobyć skręt z moich włosów, jednak bez czesania są skołtunione, a po nim się prostują (jak na lewym zdjęciu). I co tu robić? :D
Ps. kupiłam sobie nożyczki fryzjerskie "Fox Student", już pierwszy centymetr poleciał :D
Ps. kupiłam sobie nożyczki fryzjerskie "Fox Student", już pierwszy centymetr poleciał :D